Darkwater (2019) – Human

Blisko człowieka

Na trzecie wydawnictwo Szwedów, czyli następcę Calling the Earth to Weakness (2007) oraz Where Stories End (2010), trzeba było czekać aż dziewięć lat. W trakcie tej przerwy muzycy zaangażowali się w inne projekty (Harmony, Waken Eyes czy Universal Mind Project), ale wciąż trudno było im się zebrać, by stworzyć coś pod szyldem Darkwater. Najwidoczniej czekali na lepszy czas, bo w tamtym okresie obracali się wokół gatunkowej niszy, z której zdołał wyjść m.in. Evergrey. Tegoroczny Human powstał z udziałem dokładnie tego samego składu, co poprzednio – tj. Henrik Båth (wokal), Magnus Holmberg (klawisze), Markus Sigfridsson (gitary), Simon Andersson (bas) oraz Tobias Enbert (perkusja) – a całość została utrzymana w melodyjno-metalowej stylistyce z pogranicza power & prog. Zmiany w ich brzmieniu są raczej kosmetyczne – no może poza znakomitą produkcją, za którą odpowiada Jacob Hansen – ale mimo to zespołowi z powodzeniem udało się odświeżyć wypracowane przez lata koncepty.

Już od czasu debiutu w centrum uwagi panów z Darkwater znajdował się człowiek – jego emocje, problemy oraz rzeczywistość, z którą na co dzień musi się konfrontować. Nie inaczej jest w przypadku Human. W warstwie lirycznej grupa stara się ukazać wpływ jednostki na współczesny świat i na odwrót (co zgrabnie ujmuje dosadna okładka). Według autorów tekstów – tj. Båtha, Sigfridssona oraz Holmberga – ta współegzystencja ma wymiar symbiotyczny i zależna jest od wielu procesów psychospołecznych. Z jednej strony uzewnętrzniają tendencję człowieka do autodestrukcji, z drugiej warunkują ją podupadającą kondycją świata. Ta afirmacja humanizmu chwilami może i uderza w truistyczne tony (szczególnie w pierwszych kompozycjach), ale mimo to spełnia swoją rolę – pobudza emocje i zmusza do głębszych refleksji.

Szwedzi na Human wracają do dłuższych form znanych z debiutu, ale nie znaczy to wcale, że porzucają chwytliwe struktury, na których opierał się drugi krążek. Pierwsze trzy, a właściwie cztery utwory (Alive poprzedza akustyczne preludium) mają bardziej melodyjny przekrój. Miłośnicy prog metalu od razu odnajdą się w feerii riffów i solówek (na szczęście odpowiednio zdyscyplinowanych), które od czasu do czasu uzupełniane są o mniej oczywiste formy. Nie brakuje więc fusionowych wtrąceń (A New Beginning), ukłonów w stronę muzyki Wschodu (In Front of You), orkiestracji (druga część Alive) i rzecz jasna czytelnych partii basu, z których grupa od zawsze słynęła (Andersson wznosi się tu na wyżyny swoich umiejętności) . Cieszy więc fakt, że Darkwater wciąż potrafi tak kreatywnie operować przestrzenią, co jeszcze lepiej słychać w drugiej połowie krążka. Dłuższe formy pokroju Reflection of a Mind, Turning Pages czy Light of Dawn rozwijają wyżej wspomniane wariacje (szczególnie symfoniczne akcenty, za które odpowiada Holmberg), ale nie stronią przy tym od ekspresyjnych refrenów czy ciekawych rozwiązań harmonicznych. Tych zresztą pełno jest na – równie przebojowej, co popisowej, utrzymanej w orientalnym klimacie – Insomnii (Sigfridsson brzmi tu chwilami jak Marco Sfogli). Jednak w całym zestawieniu najlepiej wypadają The Journey i Burdens. W tym pierwszym prym wiodą klawiszowo-gitarowe ewolucje (z genialnym breakdownem na półmetku); w drugim zaś kluczową rolę odgrywa nie tylko zróżnicowana melodyka, ale też liryczny kontekst.

Nowy album Darkwater okazał się przeciwieństwem recenzowanego w zeszłym miesiącu The Atlantic Evergrey. Panowie nie szarżują tak, jak ich koledzy po fachu; wiedzą też, kiedy się wyciszyć i zbudować odpowiedni nastrój. Poza tym Human, choć utrzymany w tonie poprzednich dokonań grupy, nie popada w skrajną monotematyczność. Muzycy co rusz zmieniają konwencje, eksperymentują z innymi formami muzycznymi, ale na szczęście ich zabiegi są na tyle subtelne, że nie zaburzają poetyki krążka. Czy to najlepszy album Darkwater? Zdecydowanie. Czy zmienia coś w samym gatunku? Raczej nie, choć to wciąż bardzo dobry materiał. Human kontynuuje dobrą passę progresywnego power metalu, którą w zeszłym roku zapoczątkowali panowie z Redemption i Seventh Wonder (kolejno na Long Night’s Journey into Day oraz Tiarze). Swoją drogą to ciekawe, że każda z wymienionych płyt – albo po części*, albo w całości – ma szwedzki rodowód. Przypadek? Nie sądzę.

Łukasz Jakubiak


*) W Redemption śpiewa obecnie Tom Englund, lider Evergrey.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.