Fermáta – Huascarán

Wyprawa, z której nie powrócił nikt

W 1968 roku, gdy sowieckie czołgi wjeżdżały do Pragi, czołowi czechosłowaccy wspinacze skupieni w klubie Lokomotiv Liberec zaczęli planować wyprawę na Mt McKinley. Wiosną 1970 roku przygotowania do ekspedycji miały się ku końcowi, dopinano ostatnie szczegóły, gdy przyszła do Liberca wiadomość z Pragi: nie możecie jechać do USA, do wrogów ludu, przebrzydłych kapitalistów…

Rozpoczęło się gorączkowe szukanie celu zastępczego. Akurat w Czechach gościła z wizytą grupa Peruwiańczyków. „Przyjedźcie w nasze peruwiańskie Kordyliery, a znajdziecie tam najpiękniejszą górę świata”. Myśleli o mierzącej 6120 m Alpamayo, jednak ktoś podsunął inne zdjęcie i rzucił: „patrzcie, jaka przepiękna ściana, co za widok!”. A przy tym Huascarán – bo o nim mowa, to nie tylko najwyższy szczyt Peru, ale też najwyższy szczyt między zwrotnikami na całej kuli ziemskiej! To wyzwanie! Południowa ściana, z którą nie poradzili sobie ani Amerykanie, ani Anglicy, ani Argentyńczycy.

I pojechali. Czeska Ekspedycja Peru 1970 składała się z piętnastu wspinaczy, a byli nimi: Ivan Bortel, Arnošt Černík (kierownik), Vilém Heckel, Valerian Koroušek i Jaroslav Krecbach z Pragi, Milan Černý, Jiří Jech, Milan Náhlovský, Bohumil Nejedlo, Zdeněk Novotný, Jiří Rásl i Václaav Urban z Liberca oraz Miloš Matras z Ústí nad Labem, Svatopluk Ulvr z Jičína i Ladislav Mejsnar z Jablonca. Ale był jeszcze szesnasty członek ekspedycji: „pan Pech” zabrał się także z nimi i już od początku się im objawił – 400 kg ekwipunku nie dotarło do Peru – po drodze ktoś tę paczkę po prostu ukradł… Ale to szczegół. Ważne, że jest góra i jesteśmy my.

W połowie maja wyprawa osiągnęła bazę pod przepięknym szczytem. Pogoda idealna, rozpoczęły się wyjścia aklimatyzacyjne (6768 m npm, to nie przelewki). I wtedy to, najlepszy wspinacz w ekipie, 27-letni Ivan Bortel podczas takiego wyjścia poślizgnął się przekraczając strumień i spadł 30 m, ginąc na miejscu… Tyle nieszczęść, a to dopiero początek. Ale alpiniści to twardziele: śmierć jest zawsze blisko, przyzwyczajeni do jej obecności kontynuują wyprawę. Jednak tego lata w Peru biała pani była wyjątkowo nienasycona.

Niedziela 31 maja 1970 roku to data największej tragedii narodowej w historii Peru. Trzęsienie ziemi o sile 7-9 stopni w skali Richtera trwało zaledwie 41 sekund, a spustoszyło obszar 85 000 km2, z powierzchni ziemi zniknęło 250 miejscowości, zginęło 80 000 ludzi, a dalszych 50 000 zostało poważnie rannych, bez dachu nad głową pozostało niemal ćwierć miliona (to dane szacunkowe – wszystkich ofiar nikt nie policzył). Epicentrum, co prawda, znajdowało się na zachód od miasta Chimbore pod dnem morskim, ale areną najbardziej spektakularnego zniszczenia stało się właśnie podnóże góry Huascarán. Z jej południowo-zachodniego skłonu o godzinie 15:24 odpadł kawałek skały. Ów „kawałek” miał powierzchnię 1 mili kwadratowej i spowodował lawinę niespotykanej dotąd wielkości. 100 milionów m3 skał i lodu spadło z prędkością 400 km/h w dół rzeki Santa grzebiąc po drodze dwie miejscowości Yungay i Ranrahirca wraz z ich 21 000 mieszkańców. I wszystko to trwało niespełna 5 minut…

Miasto Yungay zostało ogłoszone przez władze „cmentarzem narodowym” i zabroniono tam ekskawacji. Operujący na południowej ścianie Huascarán członkowie czechosłowackiej wyprawy podzielili los peruwiańskich mieszkańców Yungay. Przeżyło zaledwie 92 mieszkańców miasta oraz… jeden włoski wspinacz Cino Ghigi, który jeszcze sobotnie popołudnie spędził w czechosłowackiej bazie popijając wino, po czym zszedł do swojego mikrobusu pod Yungay…

Społeczność międzynarodowa wykazała się wobec peruwiańskiej tragedii zadziwiającą jak na czasy zimnej wojny solidarnością, a może chodziło o rywalizację, kto bardziej pomoże (w domyśle: który system jest lepszy). Wszak to był moment, w którym rozpoczynała się era odprężenia w stosunkach międzynarodowych. Ale intencje na bok, ważny jest rezultat. Pomoc była bardzo potrzebna i Peruwiańczycy przyjęli ją z wdzięcznością. Most powietrzny z Hawany do Limy przerzucił kubańskich lekarzy, Fidel Castro zarządził powszechny pobór krwi, a prezydent Nixon przeznaczył 10 mln dolarów na pomoc poszkodowanym. Ponadto do Chimbore przypłynął amerykański statek z siedemnastoma helikopterami zdolnymi transportować duże ładunki do wysoko położonych miast. Przywiózł także dwa polowe szpitale i 35 ton żywności. ZSRR posłał wielki pakiet leków. Pomocą finansową wsparł władze peruwiańskie papież Paweł VI…

* * *

W 1977 roku w hołdzie ofiarom tragedii pod Huascarán słowacki zespół jazz-rockowy Fermáta stworzył concept-album ponadczasowy nie tylko pod względem przesłania. Zespół powstał w 1973 roku, a jego trzon od samego początku stanowili gitarzysta František Griglák oraz klawiszowiec Tomáš Berka. Pomimo młodego wieku, Griglák (ur. 13 sierpnia 1953 r.) był w chwili zakładania Fermáty gitarzystą znanym i cenionym (m.in. za współpracę z grupą Collegium Musicum przy albumie Konvergencie). Pierwszą płytę Fermáta nagrała w 1975 roku. Huascarán jest trzecim albumem zespołu i dzieło to uważa się za jego szczytowe osiągnięcie muzyczne. W momencie nagrywania tej płyty zespół grał w składzie: Griglák, Berka, Ladislav Lučenič (bas), Karol Oláh (perkusja) oraz Peter Oláh (wokal), Dezider Pit’o (wiolonczela). Muzyka zespołu oparta jest w dużej mierze na wyrazistej grze gitarowej lidera, a jej brzmienie może przywoływać skojarzenia z Mahavishnu Orchestra bądź z pierwszymi płytami Billy’ego Cobhama. Nie można nie usłyszeć w niej wpływu naszego rodzimego SBB. Program płyty to cztery rozbudowane w swoich improwizacjach utwory: Huascarán I, 80 000, Solidarity i Huascarán II. Wersja kompaktowa wzbogacona została o trzy utwory z sesji nagraniowej, które nie zmieściły się na winylowym krążku: opowiadający o czeskich wspinaczach 15, improwizacja studyjna zatytułowana Valparaiso oraz miniaturka Grigláka Perpetuum 1.

Robert Błaszak

PS. Tekst oryginalnie ukazał się drukiem w czasopiśmie ROBB+MAGGazin (4/2013)

2 thoughts on “Fermáta – Huascarán

  1. I very sad story that I have to admit, I did not remember from the time it happened, but that was a long time ago now. 😉
    A sad story that produced such good music.

    1. Tragedies were often the subject of music and art. You once recommended Kaprekar’s Constant to me, and they recorded, among others, the history of the village of Hallsands in Cornwall.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.