Haken (2018) – Vector

Lot nad progmetalowym gniazdem

Minęły nieco ponad dwa lata od premiery Affinity, a panowie z Haken nie zwalniają tempa. W tym roku zaserwowali swoim fanom aż dwa wydawnictwa. Pod koniec czerwca Brytyjczycy wypuścili pierwszą w swojej karierze koncertówkę (składającą się z 2CD i 2DVD) zatytułowaną L-1VE, z kolei październik postanowili zwieńczyć nowym albumem studyjnym. W The Mountain (2013) uhonorowali kanon prog rocka, a na Affinity zestawili tradycję z nowoczesnością, więc trudno było przewidzieć, w jakie rejony zapędzą się tym razem. I tak grupa niemal całkowicie poddała się ewolucji. Vector to rasowy progmetalowy krążek (z naciskiem na „metalowy”), czerpiący garściami od współczesnych przedstawicieli gatunku takich jak: Periphery, Leprous czy Devin Townsend Project. Jednak na bazie tak, wydawałoby się, konwencjonalnych form, Haken zdołał stworzyć coś autonomicznego.

Vector jest albumem koncepcyjnym – a nawet rock operą, jak sugerują muzycy – który opowiada historię doktora mającego obsesję na punkcie swojego pacjenta. Kiedy lekarz wprowadza go w stan katatonii, wtedy opowieść przenosi się do umysłu badanego – leczenie przywołuje w nim wspomnienia oraz omamy, a jego umysł wkracza w świat na granicy jawy i snu. W warstwie lirycznej krążka można dostrzec literackie wpływy Lotu nad kukułczym gniazdem Kena Kenseya czy Mechanicznej pomarańczy Anthony’ego Burgessa, ale grupa odnosi się również do kanonu psychologii, w tym: koncepcji psychoanalizy Freuda, eksperymentu Milgrama*, warunkowania pawłowskiego** oraz – co sugeruje okładka – testu plam atramentowych Rorschacha. Trzeba przyznać, że inspiracje grupy są zaskakująco rozległe, szczególnie jeśli spojrzy się na długość albumu.

To pierwszy materiał od Haken, który nie przekracza „ustawowych” sześćdziesięciu minut, ale mimo to wciąż oferuje niemało doznań. Co więcej, przy tak dużej ilości ciężkich riffów i instrumentalnych popisów, takie rozwiązanie wydaje się wręcz uzasadnione. Po elektro-kakofonicznym Clear grupa płynnie przechodzi do The Good Doctor, który okazuje się najbardziej radiowym kawałkiem na płycie. Jednak pomimo nośnego charakteru wciąż niemało w nim inwencji, bowiem w tej feerii rytmicznych połamańców znalazło się również miejsce na partie trąbki w wykonaniu Miguela Gorodiego, solo na bębnach Raymonda Hearne’a oraz subtelny – iście jazzowy – bridge. Zanim Puzzle Box – następny w kolejności numer – został wypuszczony jako singiel, panowie postanowili rzucić wyzwanie swoim słuchaczom. Przez tydzień na fanpage’u grupy publikowane były pojedyncze fragmenty utworu w losowej konfiguracji, a zadaniem fanów było poskładanie tytułowej „łamigłówki”. Haken – bawi i uczy. Chwytliwy refren okazuje się tu jedynie zmyłką, bowiem kompozycja okazuje się fuzja kilku form – nie brakuje w niej elementów industrialu, ambientu czy psychodelii. Ale to jeszcze nic w porównaniu do istnego progmetalowego rollercoastera w postaci Veil. Ten przeszło 12-minutowy kolos zaczyna się dosyć niewinnie, bo od partii klawiszy oraz subtelnych dwugłosów. Polirytmiczne sekcje oraz agresywne gitary wchodzą już po niecałej minucie, a utwór nabiera parabolicznego tempa. Punktem kulminacyjnym są oczywiście instrumentalne wyścigówki. Gitarowy duet w postaciach Richarda Henshalla oraz Charliego Griffithsa przechodzi tu sam siebie, a Diego Tajeida i jego klawisze wiernie dotrzymują im kroku.

Jednakże na chwilę wytchnienia trzeba jeszcze chwilę poczekać. Nil by Mouth może spokojnie stawać w szranki z The Dance of Eternity Dream Theater – od lat nie było tak dostarczającego instrumentala w gatunku. Niskie stroje gitar przywodzą tu na myśl dokonania Periphery, a cały numer jest nieregularny i matematyczny – przy pierwszym kontakcie wprawia w osłupienie. Za to Host wpada wpada w bardziej stonowane nastroje. Rozpoczyna się iście jazzowo, bo od skrzydłówki*** Miguela Gorodiego, potem dołącza do nich sekcja rytmiczna (partie basu Connera Greena nigdy nie były tak hipnotyzujące), a wszystkiemu wtóruje głos Rossa Jenningsa – przez większość kompozycji czuły i intymny, zaś w finale uderzający w wysokie rejestry. W zamykającym A Cell Divides, sprawdzającym się również jako singiel, muzycy centralizują techniczny przepych z ekspresyjną melodyką, trzymając się klucza znanego z ostatnich albumów Leprous.

The Mountain był pomnikiem dla klasyków rocka progresywnego, z kolei na Vector grupa dokonała reinterpretacji współczesnych form prog metalu. Zainteresowania Brytyjczyków są dość szerokie (od djentu, elektroniki, aż po bardziej tradycyjne formy), ale eksplorują je po swojemu, nie tracąc przy tym wypracowywanego przez lata brzmienia. Do gatunkowych trendów podchodzą więc dosyć nieszablonowo – niektóre świadomie hiperbolizują, inne zaś traktują z należytą doniosłością – a ich głównym założeniem okazuje się harmonizacja znanych już konceptów. Na każdym kroku słychać, że muzycy znają ten nurt od podszewki i wyciskają z niego, ile się da. I choć robią to z ogromną finezją, to jedynym zarzutem, jaki można postawić Vector, jest brak satysfakcjonującego finiszu. Haken rozpoczyna album z wysokiego c i tak samo kończy, nie dając więc słuchaczom zbyt wielu chwil na wytchnienie (wyjątkiem jest tu jedynie Host). Wydawnictwo może więc nieco odstraszyć miłośników bardziej lirycznego Visions (2011) czy wspomnianego już kilkukrotnie The Mountain. Z drugiej strony to bardziej metalowe podejście zostało w dużej mierze podyktowane przez warstwę tekstową, bo jak inaczej można było przelać opowieść o postępującym obłędzie, jeśli nie za pomocą agresji i instrumentalnych ewolucji? Koniec końców w tym literacko-muzycznym szaleństwie jest jednak jakaś metoda. „Świry” z Haken zakończyły swój kolejny eksperyment z powodzeniem.

Łukasz Jakubiak


*) Eksperyment przeprowadzony przez Stanleya Milgrama w 1961 i 1962 roku, który badał posłuszeństwo wobec autorytetów. Badanych podzielono na dwie grupy – „nauczycieli” i „uczniów” – gdzie ci pierwsi, pod pretekstem przekazania nowych technik zapamiętywania, razili prądem tych drugich, kiedy nie potrafili odtworzyć wyuczonego materiału (były to pary wyrazów). Wraz z każdym błędem stopniowo została zwiększana sił wstrząsu. Eksperyment (głównie ze względów etycznych) jest uznawany za jeden z najbardziej kontrowersyjnych w psychologii.

**) (inaczej: warunkowanie klasyczne). Iwan Pawłow stwierdził, że podanie psu pokarmu wywołuje u niego wydzielanie śliny – określił to mianem reakcji bezwarunkowej, niezmiennej i utrwalonej dziedzicznie. Jednak jeśli przed jedzeniem za każdym razem wprowadzi się inny bodziec (np. w postaci dźwięku dzwonka), to z czasem właśnie on będzie powodował ślinienie u zwierzęcia. Naukowiec nazwał tego typu sygnał bodźcem warunkowym, który w ciągu powtarzalności ulega wzmocnieniu (o ile za każdym razem pojawia się krótko przed podaniem pokarmu).

***) (niem. Flügelhorn). Dęty instrument muzyczny z grupy aerofonów ustnikowych (do których zalicza się też m.in. trąbkę, puzon, róg etc.)

2 thoughts on “Haken (2018) – Vector

  1. chociaż płyta momentami dla mnie za ciężka, to nie zawiodłam się i nie zabrakło na niej rytmicznych połamańców,czyli tego co tygryski lubią najbardziej 🙂

    1. Jedni idą bardziej w prog, inni w metal 🙂 Miło, że chłopaki z Haken nie rezygnują z eksperymentów i dalej są w stanie mnie zaskoczyć. Mi z kolei najgorzej wszedł “Affinity”, choć i na nim było kilka perełek (np. “1985”).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.