Procol Harum – Spodek, Katowice, 15.10.2017

Wśród dinozaurów rocka z pewnego punktu widzenia brytyjskie Procol Harum jest ewenementem świata muzycznego. Trudno znaleźć zespół, który powstał w latach 60., działa nadal (choć nie bez przerw w działalności), mając w składzie oprócz lidera-współzałożyciela muzyków, którzy wcale nie są anonimowi. Perkusista Geoff Dunn grał z Manfred Mann’s Earthband, jazzową Spyro Gyrą i Van Morrisonem, klawiszowiec Josh Phillips – na soundtracku Quadrophenii oraz na płytach m.in. Midge Ure’a i Big Country, basista Matt Pegg zastępował swojego ojca Dave’a na trasach Fairport Convention i Jethro Tull, natomiast gitarzysta Geoff Whitehorn – skądinąd były członek zespołu Rogera Chapmana – jest w składzie już od 26 lat (muzyk o drugim najdłuższym stażu). A sam lider – Gary Broker – jest nie tylko mózgiem Procol Harum, ale zdarzało mu się współpracować z Georgem Harrisonem, Ringo Starrem, Erikiem Claptonem, Billem Wymanem, Kate Bush, a nawet wystąpił w musicalu Evita obok Madonny i Antonio Banderasa, z którym zaśpiewał Rainbow Tour. Jakby tego było mało, to utwór, z którego grupa jest najbardziej znana, ukazał się na amerykańskiej (a nie brytyjskiej) wersji ich debiutanckiej płyty.
Wydawałoby się, że sprowadzenie do Polski na dwa koncerty zespołu, którego legenda już raczej przebrzmiała, jest ryzykowne. Okazało się jednak, iż grono zagorzałych fanów Procol Harum jest wcale niemałe i katowicki Spodek wcale nie świecił pustkami jak zdarzało się w ostatnich latach. I co koniecznie trzeba podkreślić, wielbiciele symfonicznego i progresywnego rocka nie zawiedli się występem brytyjskich muzyków. Gary Brooker w umiejętny sposób zestawił setlistę koncertu, mieszając klasyki z nowymi utworami pochodzącymi z wydanej w kwietniu tego roku płyty Novum. Co ciekawsze, mniej więcej do połowy koncertu Procol Harum zagrało raptem 3 utwory z lat 70. (Pandora’s Box, Whaling Stories i Grand Hotel), prezentując w ten sposób swoje bardziej piosenkowe oblicze. Potem robiło się coraz bardziej nostalgicznie i retro, bo grupa cofnęła się do lat 60. (Homburg, Shine On Brightly, A Salty Dog), tylko na chwilę podrywając widzów niemal taneczną i humorystyczną w warstwie lirycznej piosenką Neighbour. Końcówka koncertu to już apogeum emocji, szczególnie gdy zabrzmiał charakterystyczny Conquistador, najbardziej klasyczny z nowych utworów The Only One, a na bis to, czego nie mogło zabraknąć – A Whiter Shade Of Pale. Nie dziwi zatem, że koncert zakończył się owacją na stojąco. Warto  zauważyć, że Gary Brooker, pomimo wieku (w maju skończył 72 lata), wciąż imponuje charakterystycznym głosem i porywającą grą na klawiszach.

Marek J. Śmietański

PS. Dziękujemy impresariatowi edma.art za akredytację foto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.